czwartek, 2 kwietnia 2020

Daniel Sypniewski MOJE ŁOWISKA


MOJE ŁOWISKA

Wiosna nadchodzi, przyroda się budzi, kwiaty kwitną, bociany już wysiadują jaja, ryby biorą... A my? No, cóż sytuacja w kraju jest bardzo trudna, musimy przestrzegać zakazów, by żyć, by móc, gdy to wszystko minie, znowu cieszyć się naszą wędkarską pasją, spotkaniami z towarzyszami, przygodami nad wodą...
Ponieważ łowić teraz nie możemy, postanowiłem, choć trochę umilić czas wędkarzom z naszego koła (i nie tylko z naszego) zdradzając swoje tajemne i nietajemne miejscówki, w których łowię. Zapewne kilka z tych miejsc Znacie (możliwe, że większość), ale może już o niektórych trochę Zapomnieliście, a ja poprzez ten artykuł sprawię, że znów do nich w swoim czasie Zawitacie. W niektórych mych miejscówkach pływa jeszcze wiele ładnych ryb. W innych prawie ich nie ma, ale jeżdżę tam dla wspaniałych widoków, dzikiej przyrody, by spędzić czas w samotności lub w towarzystwie i pewnie trochę z sentymentu.



SZCZUPAKI
Daj Bóg, by już w maju ta przeklęta zaraza zniknęła  (ja w to wierzę!), i dlatego zacznę od swoich łowisk szczupakowych - wiadomo sezon na zębacza zaczyna się w maju. Jestem tym szczęściarzem, który posiada działkę w pobliżu, której jest wiele jezior. Z jednej strony to wielkie szczęście, z drugiej przekleństwo, ponieważ jestem zbyt mocno do tych wód przywiązany, zarówno "fizycznie", jak i emocjonalnie, a ich świetność, jeśli chodzi o szczupaki, dawno minęła. Do jeziora Gackiego, leżącego niedaleko szosy prowadzącej z Poznania do Wągrowca (pomiędzy wsiami Łopuchowo a Sławicą), na którym cumuję swą małą, ale za to stabilną łódkę, mam może ze 100 metrów. Siłą rzeczy muszę łowić w tym jeziorze najczęściej. Woda ta jest trudno dostępna z brzegu, pomostów jest mało, więc spinningowanie lub łowienie na żywca jest raczej dla posiadaczy środków pływających. O szczupaki przekraczające 70cm już tu trudno, ale zdarzają się dni, że można nałowić kilkanaście szczupaków 50-60cm. Niestety wielu wędkarzy zabiera te ryby, nawet łamiąc limity... Teoretycznie natrafić na drapieżniki można na całym akwenie, ale są miejsca, gdzie jest ich dużo więcej. Wybaczcie, że wam już tych miejsc nie zdradzę - Poszukajcie sami. Zauważyłem, że łowi tu mniej miłośników okoni, a trafiają się sztuki powyżej 40cm. Natomiast spławikowcy, gdy uda im się znaleźć wolny pomost powinni zasadzić się na ogromne liny, których w jeziorze są "miliony". Uwielbiają one białe robaki, lecz niestety wzdręgi też. Zanęta powinna być na bazie zapachów słodkich. W zeszłym roku sprawdziła mi się wanilia, dwa lata temu hitem był karmel. Woda jest krystalicznie czysta, więc należy zanętę przyciemnić barwnikiem lub ziemią bełchatowską (ja stosuję ziemię z kretowisk z pobliskiej łąki). A ten kto chce pobić swój rekord w złowieniu wzdręgi, koniecznie musi tu przyjechać, bo trafiają się sztuki kilowe. Zauważyłem, że zaczęli pojawiać się nad Gackim karpiarze, ale nie wiem z jakim skutkiem łowią. Woda jednak dla nich jest trudna, cała w podwodnej ro ślinności, kapelonach i trzcinie, no i te kłótnie z pływającymi spinningistami...
Dwa kilometry w głąb puszczy od j.Gackiego w stronę wsi Dzwonowo, w której kilka lat temu odkryto średniowieczne miasto (polecam stronę facebookową "Dzwonowo zaginione miasto") znajduje się pięknie położone j. Dzwonowskie. Podobnie jak Gackie jest trudno dostępne, z małą ilością pomostów, ale za to ze skipem do "zrzucenia" łodzi lub pontonu. Odkąd jeziorem zaopiekowało się koło wędkarskie ze Skoków szczupaków jakby tu więcej. Wędkarzy również, ale to chyba spowodowało, że zniknęli kłusownicy, którzy czuli się na tym odosobnionym jeziorze bezkarni. To chyba jedno z ostatnich jezior PZW w tych okolicach, w którym można złowić rekordowego zębacza.
Coraz rzadziej, ale przynajmniej dwa razy w roku muszę pojechać do Radzewic i Rogalina na starorzecza Warty. Ryb tu prawie nie ma, a ocieplenie klimatu i zalew Jeziorsko spowodowało, że rzeka coraz rzadziej zalewa starorzecza, które wysychają. Przyjeżdżam tu jednak zachwycać się imponującymi dębami, nacieszyć się spokojem i ciszą oraz dlatego, że w młodości łowiłem tu często piękne szczupaki. Przyjeżdzam tu również zobaczyć sławny pałac Raczyńskich w Rogalinie i odwiedzić kaplicę św. Marcelego wzorowanej na rzymskiej świątyni „Maison carre” znajdującej się w Nimes we Francji, w której brałem - nie wiem czy się cieszyć czy nie ;)... ślub. Żarty żartami, ale gorąco polecam połączyć wędkarską wyprawę ze zwiedzaniem tych historycznych miejsc, a jest ich tu nie mało.  Oj, zapomniałbym - wschodów słońca w Radzewicach ze spławikówką w ręku nie zapomnę do końca życia... I tych złowionych linów i karasi również.
Oczywiście nie zawsze trafia mi się udany sezon szczupakowy, wtedy to wybieram się na łowisko specjalne do Rybieńca koło Kiszkowa. Aż wyczuwam oburzenie wielu czytelników, tak, wiem, że to "ujma" na honorze szanującego się wędkarza, ale uwierzcie mi złowienie tu dużego szczupaka to nie taka prosta sprawa. Co prawda jest ich tu dużo, ale niejedną przynętę już widziały i mocno pokłute są ostrożne, więc muszę się mocno natrudzić by złowić okaza.
Polecam też "odpalić" na komputerze Google Maps i poszukać zapomnianych, leżących na "końcu świata" małych stawków i rowów potorfowych. Oj, kryją te płytkie bagienka spore niespodzianki, oj kryją...


KLENIE
Uwielbiam skradać się, chować, wtapiać się w zasłonę roślinności, po to by przechytrzyć ostrożne klenie. Jest coś magicznego w łowieniu na spinning czy skórkę chleba z powierzchni tych ryb. Łowię je nad rzeką Wełną w okolicy miejscowości Jaracz i Wełna (ale UWAGA! Trzeba zapoznać się z wykazem wód ze względu na rezerwaty tu istniejące). Rzeka w tych miejscach jest cudowna, tajemnicza, ma w niektórych miejscach charakter rzeki górskiej. Mogę całymi godzinami chodzić wzdłuż tej rzeki ciesząc się przyrodą i wędkarstwem. Wiosną łowię głównie małymi woblerkami schodzącymi trochę głębiej, póżniej, gdy rzeka zarasta, stosuję smużaki. Trzeba być skoncentrowanym, bo brania na smużaki następują tuż po wpadnięciu przynęty do wody. Kocham te brania! Oprócz zalet czysto wędkarskich polecam zwiedzić Muzeum Młynarstwa w Jaraczu oraz pojechać do lasów Rożnowskich, po to, by złożyć hołd pomordowanym tu 12 tysiącom ludzi przez hitlerowców. Można też podjechać do Objezierza zwiedzić imponujący pałac, w którym przebywał A.Mickiewicz lub zobaczyć stawy hodowlane, które przyciągają wiele rzadkich gatunków ptaków. Atrakcji w tym regionie jest mnóstwo.
Będąc nad rzeką Gwdą za Piłą w okolicach wsi Płytnica, na której łowię pstrągi, często nastawiam się na klenia z powiechni. Łowiłem tu ryby 35-40cm, ale widziałem sztuki przekraczające grubo 50cm, na widok, których nogi z emocji same się uginały. Niestety są trudne do złowienia.
Jak klenie to i nasza Warta. Ryby te występują na całej długości rzeki, ale ja nie lubię łowić w mieście, nie mogę widzieć budynków, tylko drzewa, więc wybieram odcinek rzeki za miastem. Polecam odcinek od ul. Miętowej do Radojewa, który jest co prawda bardzo trudny, zakrzaczony, często bagnisty, z wieloma bobrowymi dziurami, zwalonymi drzewami, ale za to wędkarzy tu mało. Główek prawie tu nie ma lub są szczątkowe, ale za to są ryby. Najpierw na pojedyńczy hak na krętliku zakładam skórkę chleba i wypuszczam z nurtem. Robię tak 2,3 razy i gdy nie mam brań zakładam pływającego woblera. Jeśli nadal nic się nie dzieje zmieniam woblera na głębiej schodzącego. Oczywiście staram się być dla ryb niewidoczny i zachowuję się cichutko.


PSTRĄGI
Kilka lat temu oszalałem na punkcie pstrągów, niestety później rzeczywistość ostudziła moją gorącą głowę. Dziś już prawie nie jeżdżę na "kropki", choć w tym roku wykupiłem zezwolenie na wody górskie Okręgu Nadnoteckiego z mocnym postanowieniem bywania tu częściej. Koronawirus pokrzyżował moje plany... Łowienie nad rzekami Gwdą, Płytnicą, Rurzycą, Dobrzycą, Głomią i innymi to zwieńczenie wędkarskiej pasji. Widoki i przyroda wynagradzają brak ryb, choć, gdy tylko uda się złowić nawet niewielkiego pstrąga radość nie zna granic. Można tu chodzić cały dzień i nikogo nie spotkać, można natrafić na ślady wilka, kolorowe zimorodki to częsty towarzysz łowienia, a o zawał mogą przyprawić jelenie, które nagle, jakby z pod ziemi, tuż obok mnie przeprawiają się przez rzekę. Cudowne chwile, cudowne wspomnienia...
I to byłoby na tyle. Choć łowię też inne gatunki ryb w innych łowiskach to przynajmniej dziś nie zdradzę Wam gdzie. Coś przecież muszę zostawić dla siebie :) 
Mam nadzieję, że podczas czytania tego tekstu wyobraźnia Wasza zabrała Was do ulubionych łowisk. Życzę wszystkim wędkarzom, by, gdy tylko się skończy ten koszmar związany z wirusem znowu pojawili się nad wodą. Życzę też przede wszystkim zdrowia, ale też Byście nie stracili pracy, swych firm, zajęć. Będzie dobrze! Powodzenia! Daniel Sypniewski


1 komentarz:

  1. Nic tylko pozazdrościć ...aż mi się łza w oku zakręciła... a tu nigdzie nie można się ruszyć...pozostały własne wspomnienia.Paweł Olszakowski

    OdpowiedzUsuń